Mobile Vikings
View company profile →
Banda a nie firma
Przyjechałam do Polski na pogrzeb w czasie swiatecznym. Potrzebny był mi SIM od ręki i znalazłam ofertę mobilevikings. Zakupiłam e-sim w pociągu ze względu na natychmiastową dostępność, ale jak się okazało, bardzo się przeliczyłam. Trzeba było cierpliwie czekać do końca podróży i w Żabce coś kupić. Byłoby taniej i bez stresowo. Okazało się, że nie moglam nawet uruchomić tego SIMa bo nie mam polskiego konta w banku. Więc od razu zadzwonilam i niestety musiałam odstąpić od umowy. Nadal czekam na zwrot pieniędzy. Kazano mi wydrukować formularz, który miałam sobie wyszukać na stronie z setką różnych linków. Wypełnić ręcznie 、podpisać, podać numer konta、na który miano mi przelać zwrot pieniędzy. Potem zeskanować i wysłać elektronicznie (pozwolono mi zrobić zdjęcie telefonem). Okazało się, że numer konta pani księgowej się nie spodobał, bo pewnie ma za dużo zer i nie mogła się ich doliczyć. Osobiście też miałam z tym problem, więc to akurat mnie nie zdziwiło. Ale jak poproszono mnie o ponowne wydrukowanie, wypełnienie i zeskanowanie formy to naprawdę we mnie coś pękło. KOSZMAR. Raz, że jestem w podróży i nie mam czasu ani dostępu do drukarek i skanerów, co pewnie obsłudze klienta Vikingów, która pracuje w dobrze wyposażonym biurze i ma dużo czasu na takie fanaberie, wydaje się śmieszne. A dwa, że ciekawa stylizacja na walecznych wikingow, i pełnego luziku przestała na mnie zupełnie robić wrażenie. Bo jak się okazuje, to wcale jest nie wesoło jeśli klient swoich pieniędzy nie może odzyskać a firma (w tym wypadku bardziej pasuje słowo- banda) na siłę próbuje wcisnąć swoją ofertę klientowi do gardła.